- Maxi, jak ja się cieszę, że Viola w końcu wróciła do nas z Paryża. - zwróciła się podekscytowana kobieta do swojego narzeczonego.
- Ja też, tylko szkoda mi trochę Fede. - powiedział smutny mężczyzna. W końcu co się dziwić on i Fede to najlepsi koledzy.
- No mi też go szkoda. Taka tragedia! Biedactwo, ciekawe jak sobie radzi??
- Jak mogę to mu pomagam ale ma ma wynajętego pielegniarza, który mu pomaga. - wytłumaczył Maxi. Pogadali jeszcze z dwie godziny wspominając szkole czasy. Ich przygody, zmartwienia, rozłąki....Nagle Naty wpadł do głowy pomysł. Poderwała się gwałtownie tym samym uderzając Maxiego.
- Ała! Naty co się dzieje? - zapytał się mężczyzna trzymając swój obolały nos.
- Wpadłam na pomysł co zrobić aby pogodzić Violette i Federica.
- No to słucham. - Natalia powiedziała narzeczonemu, że zrobią dla nich tak zwaną randkę w ciemno. Ona powie Violettcie, że umówiła ją z pewnym mężczyzną, a Maxi ma powiedzieć Federicowi, że on mam umówione spotkanie z pewną kobietą. - Naty, myślisz, że to wypali? Przecież oni się tam pozabijają. - po chwili namysłu poprawił się. - Przepraszam, to ona go zabije.
- Nie może być tak źle. A poresztą masz jakiś inny pomysł by zakopać ich topór wojenny? Przecież oni prze całe życie się nienawidzą a tak dalej być nie może.
- To będzie prawdziwa randka w ciemno. - westchnął jej narzeczony.
- Boże, co ja robię? - zadawała sobie pytanie Violetta stojąc przed restauracją w której czeka na nią mężczyzna z którym umówiła ją Natalia. Na początku kobieta stawiała opór ale jej koleżanka była nie ugięta i się nie poddawała. Siedziała u niej z trzy godziny i próbowała przekonać. W końcu Violetta skapitulowała i się zgodziła, a teraz żałuje. A jeżeli okaże się, że to jest zboczeniec? - Spokojnie Violetto, Natalia na pewno nie umówiła by Cię z jakimś zboczeńcem. - próbowała uspokoić swoje nerwy szatynka. Po kilku minutach zdecydowała się wejść. Podeszła do kelnera, który zaprowadził ją do stolika. Stolik jej i jej partnera stał w końcie gdzie było ciemno a ich stolik był oświetlony tylko i wyłącznie świecą.
- Przepraszam za spóźnienie ale był korek. - zaczęła się tłumaczyć szatynka, natomiast głos kobiety podziałał na niego jak kubeł lodowatej wody. Wszędzie rozpoznał by ten melodyjny głos.
- Nic się nie stało. - odpowiedział grzecznie mężczyzna. Violetta też doznała szoku bo ten głos znała zbyt dobrze. Ten głos śnił się jej po nocah w najgorszych koszmarach.
- Pasquarelli?!
- Nie drzyj się Castillo! Nie wszyscy muszą znać moje nazwisko. - syknął w jej stronę. Zdenerwowana szatynka usiadła na krześle.
- No to pięknie nas załatwili. - szepnęła.
- Najwyraźniej chcieli abyśmy się pozabijali.. - Violetta spojrzała w kierunku swojego wroga ze szkolnych lat i zauważyła, że niegdyś jego uśmiechnięta twarz jest smutna i przygnębiona. Zauważyła też, że na nosie ma ciemne okulary a na stole leży laska. Informacja jaka do nie dotarła poraziła ją niczym prąd. Federico Pasquarelli jest niewidomy! Kobieta uznała, że nie chciałaby powiedzieć nic nie stosownego i postanowiła się ulotnić.
- Wiesz, ja już pójdę. - Violetta wstała od stołu aby udać się do wyjscia lecz zatrzyma ją dźwięk tłuczącego się szkła i zauważyła Federica stojącego a cała szklana zastawa leżała na podłodze porozbijana na drobny mak. Kobieta nic nie mówiąc jak najszybciej uciekła z restauracji a natomiast Federico usiadł z powrotem. Chciał ją przeprosić za te wszystkie lata szkolne lecz ona uciekła. Miał nadzieję, że ten wieczór pomimo tego, że miał spędzić go z nią będzie miły i udany lecz ona uciekła. Federico czuł się osamotniony pomimo tego, że miał wokół siebie mnósto przyjaciół, którzy go kochali a on ich. Brakowało mu miłości kobiety z którą mógłby spędzić resztę życia i która mogłaby dać mu gromadkę dzieci. Tylko jest pytanie, kto by chciał ślepca? Wokół którego trzeba skakać bo nie wszystkie czynności jest w stanie sam wykonać. Nie dość, że mieliby dziecko wokół którego trzebaby było chodzić to jeszcze nim się zajmować. Znajomi a szczególnie Naty i Maxi umawiali go na różne randki w ciemno, lecz żadna dziewczyna się nie nadawała bo, płakały z powodu jego losu i były z nim z litości. Pewnie zastanawiacie się jak to się stało, że demon seksu jakim jest Federico stał się niewidomy i bezbronny? Odpowiedź jest taka, że są to konsekwencje wypadku samochodowego z którego ledwo uszedł z życiem.
-Natalia! - krzyknęła Violetta na całe gardło wpadając jak churagan do mieszkania koleżanki.
- Violetta? Co się stało, że tak się drzesz? - zapytała wystraszona.
- I ty się jeszcze pytasz co się stało?! Jak mogłaś mnie umówić na randke z Pasquarelli?! - zapytała ciągle krzcząc kobieta, która podeszła do barku by nalać sobie czego mocnego, natomiast Natalia odetchnęła z ulgą bo myślała, ,że coś się stało. - Już przboleję fakt, że nie powiedziałaś mi z kim mnie umówiłaś ale nie mogę uwierzyć, że nie powiedziałaś mi o tak ważnej rzeczy, że osoba z którą mam się spotkać jest niewidoma.
- Ale jakbym Ci powiedziała , że jest niewidomy to byś na pewno nie poszła. - westchnęła hiszpanka i usiadła koło szatynki.
- A skąd wiesz? Jeżeli byś mi powiedziała, że jest nie widomy to bym i tak poszła ale jeżeli powiedziałabyś, że tym kimś jest Federico na milion procent bym nie poszła. - kobieta zaciągnęła ogromy łyk whisky. - A teraz czuję się okropnie.
- Co żeś zrobiła? - Natalia się wystraszyła bo wie, że jej przyjaciółka w porywie nerwów może zrobić okropne rzeczy.
- Nic oprócz tego, że gdy się tylko skapłam, że jest ślepy uciękłam jak zwykła świnia nie dając mu dojść do głosu.
- A więc to tylko o to chodzi? To nic takiego. - odehneła z ulgą. Już myślała, że zrobiła mu jakąś krzywdę.
- Nic takiego?! Kobieto ja się czuję okropnie! - krzyknęła.
- Ale przecież on na twoim miejscu postąpiłby tak samo.
- Może, ale ja i tak pójdę jutro do niego i go przeproszę.
~Następnego dnia, rano~
- Dzień dobry, czy jest Federico? - zadała pytanie Violetta mężczyźnie który otworzył jej drzwi.
- Tak, oczywiście. Proszę wejść do salonu.
- Dziękuję.- Violetta szybko odnalazła salon i stanęła w drzwiach. Nie wiedziała co powiedzieć, jak zacząć.
- Kto to? - zapytała wystraszony Federico, gdyż poczół, że nie jest sam w salonie i z pewnością nie jest to jego pielęgniarz.
- To ja Violetta. - odpowiedziała na pytanie , podeszła do stojącego przy oknie mężczyźnie i stanęła na przeciwko niego.
- Czego chcesz? - zapytał się oschle. - zabić? Droga wolna! Masz idealną okazję, ja nie widomy, bezbronny a okno na ościesz otwrte. Wystarczy jeden sprawny ruch i po kłopocie. - szatynka przewróciła oczami.
- Ale z ciebie palant! Ja tu przychodzę z zamiarami porzucenia toporu wojennego, zaprzyjaźnienia się i przeproszenia za wczoraj! Wiesz co? Nie będę tracić na ciebie mojego cennego czasu. - a jego momentalnie wmurowało, nigdy by nie pomyślał, że ona chce go przeprosić. Szybko się opamiętał i szukał po omacku jej ręki by mu znowu nie uciekła ale zamiast ręki chwycił jej pośładek. Ta nie panując nad emocjami odwróciła się gwałtownie i dała mu sirczystego policzka. - Nigdy więcej nie łap mnie za tyłek. A teraz wychodzę. Żegnam!
- O nie, nie ty nigdzie nie wychodzisz! Siadaj na kanapie a Ela przyniesie nam herbatę. - powiedział zadowolony Fede czym zszokował szatynkę. Federico zamiast być obrażony za to, żedała mu siarczystego policzka był zadowolony. Był zadowolony bo Violetta nie zważała na jego ślepotę, mówiłą co jej ślina na język przyniesie i biła go, dokładnie tak ja w szkole. Postanowił, że spróbuje się zaprzyjaźnić z Violą a nawet może będzie z tej przyjaźni coś poważniejszego....
~FIN~
*****
Cześć!!!
I oto prezentuje wam kolejnego OS, tym razem o Fedeletcie. Jak się pewnie domyślacie moją inspiracją był film pt. "Randka w ciemno". Następny jaki napisze będzie o Naxi. Miłego czytania wam życzę ;)
Całuję ;*******
*Veronika*